Chata - William P. Young



"Każda więź między dwiema osobami jest całkowicie wyjątkowa. Nie można kochać  dwóch osób tak samo. To po prostu niemożliwe. Kochasz każdego człowieka inaczej, bo jest jedyny w swoim rodzaju i on w tobie również dostrzega twoją niepowtarzalność."

"Chata" Williama P. Younga to książka opowiadająca historię bliskiego przyjaciela autora. Jest to jedna z tych książek, o której można powiedzieć "ilu czytelników, tyle opinii". Dlaczego?
Jest to pozycja, która porusza ważne tematy związane z Bogiem. 


Główny bohater, Mackenzie, prowadzi spokojne i udane życie wraz z trójką dzieci i żoną. Pewnego dnia postanawia wybrać się z synem i córkami nad jezioro. W czasie podróży dużo ze sobą rozmawiają. Gdy docierają na miejsce, rozbijają obóz. W ostatni dzień wyprawy rozpoczyna się seria niefortunnych zdarzeń. Dzieci Macka, Kate i Josh proszą go o pozwolenie na ostatnią wyprawę łódką. Po kilku minutach błagania ojciec się zgadza. Niestety, w pewnej chwili dzieci zaczęły się topić, Mack pobiegł im na ratunek i zostawił najmłodsze dziecko w namiocie. Missy miała zajęcie, więc wydarzenia, które rozgrywały się nad wodą nieszczególnie ją interesowały. Wtedy właśnie ktoś ją porwał. Ślad za nią zaprowadził policjantów do opuszczonej wiejskiej chatki na odludziu, gdzie znaleziono jej zakrwawione ubranie. 


Kilka lat później Mackenzie dostaje krótką wiadomość. Ktoś zaprasza go na weekend do domku. Mężczyzna nie jest rzecz jasna przekonany co do tego pomysłu. Przez myśl mu nawet przeszło, że to zabójca chce go tam ściągnąć. Jednak coś go zaintrygowało. Kartkę podpisano "Tata". Tylko bliscy znajomi wiedzieli, że jego żona, Nan, tak mówi na Boga. A przecież każdy znał realia, jak tragiczny wpływ miała śmierć Missy na tę rodzinę. Nikt nie sprawiłby im takiego bólu, robiąc sobie żarty.

Ojciec za wszelką cenę chce się dowiedzieć, co się stało z jego córką, gdzie leży jej ciało, dlaczego to wszystko dotknęło jego rodzinę. Pożycza od swojego przyjaciela jeepa i wyrusza w podróż. 

Intrygującą rzeczą w tej książce jest fakt, iż bohater spotyka się z Trójcą Świętą, gdzie prowadzi wyczerpujące rozmowy dążące do oczyszczenia jego, pogrążonej w Wielkim Smutku, duszy. Ciekawe jest też to, że Mack tak naprawdę nigdy nie był szczególnie wierzącą osobą.
W trakcie wyprawy doznaje oczyszczenia, dowiaduje się wielu nowych rzeczy i godzi się z Bogiem. W tym czasie zdołał nawet wybaczyć zabójcy swojego ukochanego dziecka.


Przyszedł czas na werdykt, a ja właściwie nie wiem, co powiedzieć. Mimo, że przez większość czasu, który powinnam poświęcić na skupieniu się na słowach, które czytam, przeznaczyłam na wmawianiu sobie, jak ta książka mi się nie podoba, jak bardzo jest zła. Bo jest. Moje zdanie zmieniłam na kilku ostatnich stronach. Wreszcie zaczęło się coś dziać. Przestałam mieć ochotę na omijanie co drugiego zdania. Przestałam się zwyczajnie nudzić. 
Na początku, jak i na końcu William zastrzega sobie, że wierzy w historię swego przyjaciela, że jest ona prawdziwa, przynajmniej na tyle, na ile Mackenzie to pamięta. Napisał również, że "ta historia nie jest przeznaczona dla osób, które w nią nie wierzą." I to zdanie lekko mnie poirytowało. Duża część tej historii mówi o rzeczach, które są bardzo nieprawdopodobne. Właściwie, większość tych zdarzeń zdaje się być tylko wymysłem osób pracujących nad tą powieścią.
Wydaje mi się, że jestem zwyczajnie zbyt ograniczona, by uwierzyć we wszystko, co autor chciał mi przekazać.

Komentarze

  1. Świetny blog, dobrze dopasowana muzyka w tle. Książka wydaje się być ciekawa, są wakacje, a ja uwielbiam czytać. Dzięki tobie kolejna książka do przeczytania. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda tylko, że dopiero na końcu książka zaczyna być znosna ;) ja bym się pewnie poddala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chciałam, ale wyzwanie to wyzwanie, musiałam się trzymać. :D

      Usuń
  3. Świetna recenzja, Nie słyszałem jakoś o tej książce za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, uratował. :D Ja zniosłam, dasz radę! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz