Najgorszy film jaki widziałam w życiu. I nie tylko ja.
Film rozgrywa się w latach osiemdziesiątych na terenie Jugosławii. Rodzina — małżeństwo i ich dorosły syn — przygotowują się do kolacji wigilijnej, na którą przyjechać ma tytułowy wujek. Wujek przybywa z zachodu — lepszego, piękniejszego i obsypanego pieniędzmi świata. Tego dnia wszystko musi być idealne — każda potrawa, ubiór domowników, kolędy czy nawet choinka muszą być ubrane w taki sposób, żeby wuj był zadowolony.
Szybko okazuje się, że wigilia jest dla rodziny jak traumatyczna, zdarta płyta. Wszystkie czynności odtwarzają na nowo. Ich zachowanie jest niekomfortowe i wzbudza obrzydzenie z każdą kolejną minutą.
Podczas seansu wyszło z sali kilka osób. Co więcej — pytając innych uczestników festiwalu, którzy oglądali ten film w pozostałych terminach — sytuacja powtarzała się za każdym razem. Podczas każdego seansu wyszło przynajmniej kilka osób. W pewnym momencie zaczęłam zadawać sobie pytanie, dlaczego ja nie wychodzę? Ten film to było po prostu straszne przeżycie.
Nie można jednak odmówić wspaniałej reżyserii. Wszystko było równie niekomfortowe, niewygodne i tłuste. Od samego początku, do samego końca ten film był po prostu… dziwny. I chociaż jestem pewna, że nigdy więcej go nie zobaczę — to było bardzo ciekawe doświadczenie.
Komentarze
Prześlij komentarz