Motherhood – Pilar Palomero – recenzja

 

Tytuł: Motherhood
Reżyseria: Pilar Palomero
Kraj: Hiszpania
2022, 123 min
Mastercard Off Camera, sekcja: Konkurs Główny

Film otwiera scena, w której dwójka nastolatków, ogląda razem porno, zaśmiewając się przy tym. Poznajcie Carlę — zbuntowaną czternastolatkę, która w tak młodym wieku zebrała więcej doświadczenia życiowego niż niejeden dorosły. Carla mieszka z matką na tyłach małej knajpy. Ich relacje są bardzo burzliwe. Nastolatka żywi do rodzicielki wiele uraz, a matka traktuje swoje dziecko jakby było już dorosłe i mogło sobie radzić samodzielnie. Wynikają z tego powodu kłótnie i niebezpieczne dla zdrowia sytuacje.

Pewnego dnia w progu ich domu zjawia się kobieta z opieki społecznej. Tutaj akcja nabiera tempa — okazuje się, że czternastolatka jest w piątym miesiącu ciąży. Zostaje zabrana do ośrodka La Maternal, w którym znajdują się inne niepełnoletnie kobiety ze swoimi dziećmi. Nastolatka dopiero tam zdaje sobie sprawę, w jak poważnej sytuacji się znalazła.

Ukłony. Ukłony do ziemi za to, jak ŚWIETNIE została zagrana ta rola. Carla Quilez za rolę filmowej Carli została nagrodzona na festiwalu w San Sebastian. I jest to wyróżnienie, pod którym podpisuję się obiema rękami. Ile to miało w sobie realnych emocji… to trzeba zobaczyć na własne oczy. Zobaczyć i podziwiać. Bardzo trudna to była rola do zagrania, a naprawdę nie mam uwag.

Motherhood świetnie pokazał rozdwojenie wewnętrzne między odpowiedzialnością za drugiego człowieka, a byciem dzieckiem po prostu. Były momenty, kiedy sama zapominałam, że główna bohaterka ma 14 lat i wcale nie musi wiedzieć, jak ma się zachować. Bo w takiej sytuacji nikt tego nie wie. Motherhood to utrata dzieciństwa i przyspieszony kurs dorosłości. Bez skrajności w jedną czy drugą stronę. Było w tym wszystkim wiele miotania się, co bardzo wpłynęło na odczucie autentyczności tej historii.

Film był momentami skrótowy. Zdarzały się pominięte sceny, niedopowiedzenia, kilkumiesięczne przeskoki w przyszłość. W ogóle ten film jest jednym wielkim domyślaniem się. W jednej scenie mamy Carlę w ciąży, a w następnej trzyma dziecko w rękach. Sprawiało to wrażenie, jakby widza pominięto albo w którymś momencie zasłonięto mu oczy. Tylko po to, żeby niedługo później wrócić z następną sceną. Jeśli nie lubicie mieć wszystkiego na tacy — to będzie dobry wybór.


Komentarze