Witam po 3 tygodniowej przerwie!
Kto jest tutaj stałym bywalcem zapewne zauważył, że w roku szkolny posty wstawiałam co dwa tygodnie, dokładnie w niedzielę. Co się więc stało, że minęły trzy od ostatniego wpisu? Od dłuższego już czasu planowałam serię związaną z czymś, co nie tylko przyda mi się w "ogarnianiu" życia i bloga, ale i rozbudzi moją kreatywność na innej płaszczyźnie. Nie można się przecież zamykać tylko na pisanie! Tak więc zapraszam na pierwszy post z serii My Bullet Journal.
Czym właściwie jest BuJo?
Jak podaje Wikipedia "bullet journal (w skrócie BuJo) to analogowy rodzaj organizacji swoich notatek, planów, terminów. Polega na samodzielnym tworzeniu list, kalendarzy i innych układów. Nie ma jednego, konkretnego modelu." A w skrócie? To po prostu miejsce, w którym robisz co Ci się żywnie podoba. Tworzysz rzeczy, które ułatwią Ci codzienne czynności.
Strona zapowiadająca miesiąc.
Swoją przygodę z Bujo zaczęłam już jakiś czas temu, jednak tak się złożyło, że mówię Wam o tym dopiero dzisiaj. Moja strona tytułowa jest raczej prosta. Szczerze? Na tą chwilę nie kręcą mnie naklejki i inne formy dodatkowego ozdabiania. Ma być prosto i praktycznie.
Powiększona wersja kalendarzyka.
W tym miesiącu zrezygnowałam z dniówek, a nawet tygodniówek. Ponieważ mamy wakacje i nie potrzebuję masy miejsca do notowania, gospodarowanie kolejnego byłoby bezsensowne.
Mental health tracker.
Często chodzę niewyspana. Mam problemy z koncentracją. Pod koniec miesiąca będę mogła skontrolować czy mój organizm dostaje odpowiednią dawkę snu. Zobaczę także czy częściej chodzę zadowolona, czy zupełnie przeciwnie.
W tym miesiącu zrezygnowałam także z tabelki dobrych nawyków. W zeszłym miesiącu zwyczajnie zapominałam go wypełniać. Wydaje mi się, że wolę spokojnie robić to, na co mam ochotę, niż martwić się, że ponownie w kratce z danym wyzwaniem stawiam krzyżyk.
Co się wydarzyło?
Pisanie pamiętnika, a nawet dziennika na dłuższą metę w moim przypadku nie działa. Nie każdego dnia dzieją się rzeczy warte rozpisywania się na kilka kartek A4. Warto jednak wiedzieć, co i kiedy się robiło. Przydatne, naprawdę!
Moja codzienna wdzięczność.
W zeszłym miesiącu na każdy dzień zostawiłam sobie jedną linijkę miejsca. Pomyślałam, że będzie mi ciężko znaleźć choć jedną rzecz, za którą mogłabym być wdzięczna. A tu niespodzianka! Po krótkim zastanowieniu byłam w stanie wymyślić kilka takich rzeczy. I jak tu wybrać tylko jedną?
super pomysl wypróbuje
OdpowiedzUsuńJa nie umiem za bardzo planować, ale może dzięki temu bym się nauczyła :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie i estetycznie to wygląda. Ja np. gdybym prowadziła coś takiego, to wszystkie ramki byłyby koślawe, połowa kartek wyrwana, nie mówiąc już o tym, że skończyłoby się to po kilku dniach. Ot taki już mam słomiany zapał. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dalszych sukcesów w blogowaniu, Enka. ;)
Ciekawy układ, ja zawsze zapominam o wpisaniu do gratitude logu danego dnia.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego korzystania z bujo :)
Hiacynt w doniczce